poniedziałek, 3 maja 2010

Inflacja/Deflacja i Iran

Od półtora roku toczy się publiczna dyskusja na temat tego co jest zagrożeniem dla zachodniej gospodarki - inflacja czy deflacja. Mam wrażenie, że "inflacjoniści" są znacznie bardziej popularni, ponieważ dodruk pieniędzy i pękające w szwach budżety dają intuicyjne argumenty za tym, że pieniądz papierowy musi stracić na wartości. Deflacjoniści z reguły nic przekonywującego nie mówią i argumentują, że spadający kredyt i podaż pieniądza to z definicji deflacja. Nie zgadzam się z żadną ze stron. Dla mnie deflacja by była, jakby masowo przemysł musiał obniżać ceny towarów. W tej chwili tego nie ma, albo jest na małą skalę spowodowaną wyprzedawaniem zapasów. Na pewno też nie ma znaczącej inflacji. Pytanie brzmi: czy za rok albo dwa ceny towarów przemysłowych będą znacznie wyższe, czy niższe. Moim zdaniem to co się stanie zależy od rządów. W tej chwili nie przekroczyliśmy jeszcze żadnego punktu bez powrotu. Takie długi państwowe jak teraz mogą się utrzymać w środowisku deflacyjnym przez dłuugi czas. Oczywiście jeżeli rządy będą bez końca wprowadzały programy dopłat do wszystkiego, to są w stanie deflacje odeprzeć, a wszystko zakończy się hiperinflacją. Pytanie, czy ktokolwiek będzie drukował widząc, że wszystko się rozpada? Moim zdaniem nie. Moim zdaniem rządy zacisną pasa ze strachu przed upadkiem. Jeżeli tak się stanie wystąpi wieloletnia deflacja, która jest natulna dla obecnej sytułacji obniżania popytu przy dużych mocach produkcyjnych.
Nie wykluczam, że wystąpi już niedługo niekontrolowany upadek pieniądza papierowego, złoto po paredziesiąt tysięcy $ za uncje i chaos. Ale moim zdaniem jest to mało prawdopodobne. Moim zdaniem miedź i inne surowce przemysłowe niedługo zaczną mocno spadać. Złoto mogłoby wystrzelić do góry, ale wtedy przestraszone rządy podejmą kroki, o których pisałem. Goldbugi obkupujące się złotem po 1500$ za uncje dużo wtedy stracą. A zachodnie gopodarki spowiją się w deflacji, której mało kto się spodziewa.
Jeszcze inna sprawą jest ropa, która wcale nie musi mocno spadać. Mogłaby wręcz niedługo spektakularnie wystrzelić, będąc inicjatorem drugiej fali kryzysu. Wojna z Iranem w tym roku jest prawdopodobna. W końcu widząc, że wszystko się zaczyna walić, warto mieć winnego. Blokada tankowców i ropa po 200$ jest bardziej przekonywująca dla wyborców jako czynnik kryzysogenny niż, że po prostu w najbliższym czasie wzrost jest niemożliwy, biorąc pod uwagę tylko czynniki demograficzne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz